O historii, tradycji, wychowankach… czyli rozmowa z Robertem Kochańskim

  • Post category:Klub

W Dzień Zaduszny Robert Kochański, dyrektor Klubu – związany ze Zniczem Pruszków od ponad 40 lat, odwiedził studio „Czwórki” Polskiego Radia. Były zawodnik, były trener pierwszej drużyny, obecnie dyrektor klubu i trener młodzieżówki. Wywiad z Robertem przeprowadził Jędrzej Rosiewicz.

– Witaj serdecznie.
– Dzień dobry

– W której roli czułeś się najlepiej?
– Myślę, że w roli zawodnika. To było spełnienie dziecięcych marzeń. Grałem na lewej stronie, trochę inaczej niż teraz, bo wtedy było trzech obrońców, tacy „kryjący”, a ja biegałem coś w rodzaju wahadła. Wtedy czułem się najlepiej, najbardziej spełniony — choć nie do końca, bo nie osiągnąłem takich sukcesów jak mój imiennik, Robert Lewandowski.

– Lewo-, prawo- czy obunożny?
– Lewonożny. Lewa noga wiodąca.
– To gramy do tej samej bramki!
– (śmiech) No, takich zawodników jak my jest mniej. Lewonożnych piłkarzy spotyka się rzadziej, ale dziś szkolenie wymaga, żeby obie nogi pracowały prawie tak samo dobrze.

Początki w Zniczu

– Jak zaczęła się Twoja historia w Zniczu? Ponad 40 lat to ogromny kawał życia.
– To było dawno temu, ale pamiętam doskonale. Zaczynałem w Piaście Piastów — pochodzę z Piastowa, więc to naturalne. Potem był epizod w Legii Warszawa, no bo wiadomo – Legia to marzenie wielu młodych chłopaków. Ostatecznie trafiłem jednak do Pruszkowa. Przechodziłem przez wszystkie etapy – od najmłodszych roczników, przez juniorów, po seniorów. Potem przyszedł czas na pracę w klubie – jako kierownik ds. administracyjnych, a dziś jestem dyrektorem. I tak minęło ponad 40 lat.

– Przeszedłeś wszystkie szczeble kariery w Zniczu. Co jeszcze może być wyżej?
– Można być prezesem, członkiem zarządu, a nawet właścicielem. Ale nie wiem, czy mam takie aspiracje. Na razie skupiam się na tym, co robię. Mam nadzieję, że wychodzi to całkiem dobrze.

Wspomnienia i historia

– Dziś Dzień Zaduszny – czas wspomnień. Czy w klubie jest tradycja wspominania byłych zawodników i trenerów?
– Oczywiście. W ponadstuletniej historii Znicza odeszło wiele osób. Najbardziej wspominam tych, z którymi miałem osobisty kontakt. Marcin Wojciechowski, pseudonim „Mumin” – mój dobry kolega, który odszedł po ciężkiej chorobie. Co roku w naszych mediach społecznościowych przypominamy o takich ludziach. Chcemy, by nikt o nich nie zapomniał.

Skąd „Znicz”?

– Skąd w nazwie klubu wziął się „Znicz”?
– Są dwie teorie. Pierwsza – historyczna – mówi, że w latach 20. wiele klubów związanych z ruchem robotniczym przybierało nazwę „Znicz”, jako symbol nadziei na lepsze jutro. Druga teoria, bliższa mojemu sercu, nawiązuje do ruchu olimpijskiego. Znicz olimpijski – symbol sportu, fair play, rywalizacji. W klubie działało wtedy ponad 16 sekcji, więc ta idea bardzo do nas pasowała.

Kolejowe korzenie

– Znicz to także klub o tradycjach kolejowych.
– Tak, Pruszków zawsze był związany z koleją. Gdy powstała kolej warszawsko-wiedeńska, miasto zaczęło się rozwijać, powstawały kluby sportowe. Na terenie Pruszkowa działały Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego – ZNTK. Wielu zawodników pracowało tam, a klub był przez te zakłady wspierany. Dziś wracamy do tych tradycji – mamy podpisaną umowę sponsorską z PKP, co pięknie nawiązuje do historii.

Lata z Robertem Lewandowskim

– Robert Lewandowski to legenda światowego futbolu. Jak zapamiętałeś jego początki w Zniczu?
– Początki nie były łatwe. Przyszedł po poważnej kontuzji, jeszcze nie w pełni zdrowy. Można powiedzieć, że „lekko kulał”. Na początku grał w rezerwach, pierwszego gola strzelił dopiero w szóstej czy siódmej kolejce. Ale pracował niesamowicie. Widziałem, jak z treningu na trening się rozwijał.

– Zdarzyło wam się razem zagrać?
– Tak, w jednym meczu. Znicz II Pruszków przeciwko Amprelowi Nowa Wieś. Po jednej stronie Lewy w napadzie, po drugiej Maciek Sawicki – późniejszy sekretarz generalny PZPN. Ja na lewej stronie. Czy dogrywałem piłki do Lewego? Nie pamiętam (śmiech). Ale wspomnienia zostały.

– To były lata 2006–2008, czyli czas jego największego rozwoju.
– Dokładnie. W pierwszym sezonie awansowaliśmy do drugiej ligi, w kolejnym zabrakło nam jednej bramki do Ekstraklasy. Dosłownie jednej! Trzy drużyny miały tyle samo punktów, a o awansie decydował stosunek bramek.

Koszulka Lewego i historia z Gikiewiczem

– Masz podobno wyjątkową pamiątkę po Lewandowskim.
– Tak, mam jego koszulkę ze Znicza z meczu z Gryfem Nowe Miasto Lubawskie. To ten mecz, w którym Robert strzelił zwycięskiego gola przeciwko Rafałowi Gikiewiczowi – 14 lat przed ich spotkaniem w Bundeslidze. Koszulka jest dobrze schowana. Czekam na moment, żeby powiesić ją obok trykotu z Bayernu. Może zrobimy kiedyś taką wystawę 🙂

Wzór dla młodych

– Dziś jesteś też trenerem młodzieży. Czy Lewandowski to dla nich wzór?
– Zdecydowanie tak. To człowiek, który doszedł do wszystkiego ciężką pracą i uporem. Miał kontuzje, trudne momenty, ale nigdy się nie poddał. To przykład nie tylko dla piłkarzy, ale dla każdego – że warto walczyć, nawet gdy los nie sprzyja.

Wychowankowie i młodzież

– Jak radzi sobie dziś młodzież Znicza?
– Całkiem dobrze. Mamy CLJ-kę w roczniku 2009 i 2015, walczymy o awans w 2017. Wcześniej, z rocznikami 98 i 99, też graliśmy w CLJ. Chcemy się rozwijać, żeby coraz więcej wychowanków trafiało do pierwszego zespołu. Na naszych obiektach trenuje dziś ponad 700 młodych zawodników.

– To robi wrażenie. A jeśli chodzi o sukcesy wychowanków…?
– Oczywiście Lewandowski to ikona, ale są też inni: Radek Majewski, Arek Pyrka, który niedawno zadebiutował w reprezentacji Polski, Dominika Grabowska, Mariusz Misiura, Leszek Ojrzyński, Artur Węska – dziś asystent Marka Papszuna w Rakowie. No i Wiktor Nowak z Wisły Płock – chłopak, którego „odkurzyliśmy” po tym, jak odszedł z Legii. Jest naprawdę kim się chwalić.

Znicz dziś i jutro

– Zespół walczy w Betclic 1 Lidze. Jak oceniasz obecną sytuację?
– Gramy dobrze, ale brakuje punktów. Możemy wyjść ze strefy spadkowej. Potrzebujemy tylko dwóch punktów więcej. Wierzę, że chłopaki to udźwigną.

Kibice i atmosfera

– Na koniec: z kim Znicz ma zgody, a z kim „kibicowskie kosy”?
– Na pewno zgoda z Legią Warszawa. Kibice często też dopingują Pogoń Grodzisk Mazowiecki, która w tym sezonie radzi sobie znakomicie. Grają w Pruszkowie, korzystając z naszego stadionu, więc trochę „na naszym” obiekcie. Ale przede wszystkim – najważniejszy jest dla mnie Znicz Pruszków.