Piłkarze Znicza do Pruszkowa wracają bez choćby punktu. W 14. kolejce eWinner II ligi drużyna trenera Mariusza Misiury przegrała na wyjeździe 0:1 z GKS Jastrzębie. Po tym meczu możemy mówić o dużym pechu.
Jadąc do Jastrzębia-Zdroju wiedzieliśmy, że czeka na trudna przeprawa. Tamtejszy GKS w tym sezonie bardzo dobrze radzi sobie na własnym obiekcie. Przewidywania zweryfikowało boisko.
Od samego początku kibice oglądali niezwykle wyrównany mecz. Pierwsza połowa przebiegła pod znakiem przeciągania liny. Dużo było walki, mało sytuacji podbramkowych. Najważniejszym wydarzeniem tej części gry był uraz Dawida Barnowskiego. Skrzydłowy poślizgnął się bez kontaktu z rywalem i uszkodził staw skokowy. Już w 15. minucie trener Misiura musiał dokonać zmiany. ?Barno? szybko został przewieziony do pobliskiego szpitala.
– Trzeba zrobić rezonans. Dawid usłyszał trzask w kostce, ale złamania raczej nie ma ? mówił na gorąco szkoleniowiec Znicza.
Tymczasem ciekawie zrobiło się po przerwie na boisku. Obie drużyny zaczęły zawiązywać składne akcje. W 57. minucie efektownie z dystansu huknął Shuma Nagamatsu. Pomylił się nieznacznie. W odpowiedzi zaatakowali gospodarze i świetną interwencją po strzale Przemysława Lecha popisał się Piotr Misztal.
W 73. minucie mogliśmy objąć prowadzenie. Po płaskim strzale Macieja Firleja piłka trafiła jednak w słupek bramki GKS-u.
Niestety, tuż przed końcem regulaminowego czasu gry miejscowi objęli prowadzenie. Z bliska celnie główkował Dariusz Kamiński.
Znicz rzucił się do odrabania strat i… znów zabrakło szczęścia. W doliczonym czasie gry słupek po raz drugi uratował gospodarzy. Tym razem strzelał Mateusz Grudziński.
Z niedosytem wracamy do Pruszkowa, bo zdecydowanie nie było to spotkanie, w którym zasłużyliśmy na porażkę. Piłka bywa jednak brutalna.