Jeśli meczu nie można wygrać, trzeba go zremisować. I choćby z tego powodu należy szanować punkt zdobyty w Lublinie przez Znicz. W spotkaniu 9. kolejki zespół prowadzony przez trenera Mariusza Misiurę bezbramkowo zremisował z Motorem.
Po falstarcie na początku sezonu, w ostatnich dwóch kolejkach Motor zdołał wywalczyć cztery punkty. Znicz natomiast jechał do Lublina z chęcią wygrania pierwszego wyjazdowego meczu. Na papierze zapowiadało się ciekawe widowisko, skończyło się jednak na rywaliacji, która nie porwała kibiców.
W 5. minucie nasza drużyna miała szczęście. Filip Wójcik zagrywał z prawego skrzydła. Dośrodkowanie zamieniło się w centrostrzał. Piłkę końcami palców zdołał musnąć jeszcze chyba Piotr Misztal i ta trafiła w słupek.
Długo musieliśmy czekać na odpowiedź Znicza. Ta nadeszła w 30. minucie. Rzut wolny z około 20 metrow egzekwował Patryk Czarnowski. ?Czarny? przymierzył idealnie, bramkarz Motoru nie miał nic do powiedzenia i futbolówka zatrzymała się w siatce gospodarzy. Radość trwała jednak bardzo krótka. Gol nie został uznany. Dlaczego? Wyjaśnia asystent trenera Misiury Daniel Kokosiński:
– Paweł Moskwik w momencie strzału był za blisko muru. Odległość musi wynosić przynajmniej metr ? tłumaczy ?Kokos?.
Szkoda, bo strzał Czarnowskiego był wyborny i gol ten spokojnie mógłby kandydować do miana ?bramki kolejki?. Na tablicy wyników wciąż jednak było 0:0.
Po przerwie trwało wzajemne badanie obu drużyn. Żadna ze stron nie chciała za bardzo się odkryć. W końcu jednak, kwadrans przed końcem, na prawym skrzydle urwał się Maciej Firlej. Były napastnik Motoru ściął do środka i oddał mocny strzła z okolic linii pola karnego. Na posterunku był Michał Furman.
W niedzielę w Lublinie kibice nie doczekali się na gole. Warto jednak pochwalić nasz zespół ze niezwykle uważną grę w defensywie. Gospodarze, nie licząc przypadkowego zagrania z 5. minuty, ani razu poważnie nie zagrozili bramce Misztala.